Udaremniony zamach na Sejm i prezydenta?

Najnowsze doniesienia ze świata polityki i terroryzmu donoszą, że Polak chciał dokonać zamachu na Sejm i Prezydenta podczas dyskusji nad przyszłorocznym budżetem. Na szczęście odpowiednie władze w tym ABW zareagowały wcześniej i wykryły niedoszłego zamachowca. Okazał się nim 45-letni Brunon K., mieszkaniec Krakowa i pracownik Uniwersytetu Rolniczego w tym samym mieście.

Jak stwierdził sam mężczyzna, wzorował się na Andersie Breiviku i zamachu w Oklahoma City w 1995 roku, gdzie zginęło ponad 150 osób. W obu przypadkach ładunki wybuchowe umieszczono w samochodach. Brunon K. chciał wzorować się na przypadkach z przeszłości, lecz chciał „uderzyć” z większą siłą i „skutecznością”.

Nie udało mu się, ponieważ do przeprowadzenia tego ataku potrzebował pomocy, werbując w tym celu ludzi. Jednym z nich okazał się agent, który kontrolował sytuację i przekazywał informacje odpowiednim służbom. Dziwi mnie jednak to, że mężczyzna przyznał się do organizowania zamachu i w szczegółach opowiedział do czego dążył. Dziwne tym bardziej, że nie udało mu się tego ataku przeprowadzić. Widać, w najbliższym czasie nie uda mu się go zrealizować.

Zadaję sobie pytanie, dlaczego ktoś na dobrym stanowisku, z dobrym wykształceniem chciał dokonać takiego czynu? Sam patrząc na poziom polityki i wspólne oszczerstwa miałbym ochotę zrzucić bombę na Sejm, ale w takiej chwili po prostu wyłączam telewizor. Dlaczego więc Brunon K. postanowił skonstruować bombę i zabić? Bo jak wynika z zeznań:

Pragnął, by po zamachu doszło do masowych wystąpień, do rewolty, która miała doprowadzić do zmiany obecnego systemu politycznego – twierdzi jedna z osób znająca ustalenia śledztwa.

W dodatku co chwilę w zeznaniach padały oskarżenia o „niepolskim” rządzie.

Mężczyzna miał pisać, że „kiedyś i na nich przyjdzie kolej”. Zdaniem służb, przygotowując atak Brunon K. kierował się względami narodowościowymi, nacjonalistycznymi, ksenofobicznymi i antysemickimię. Do takiej motywacji przyznał się sam oskarżony

Wszystkie te zeznania dają wiele do myślenia. Ten człowiek po prostu znienawidził rządzących bardziej niż zwykły Kowalski i nasuwa się pytanie, jaka rolę odegrały w tej sprawie media, choćby Tadeusza Rydzyka i hasła opozycji – Prawa i Sprawiedliwości? To przecież ta partia i ten medialny „potentat” mówi o rządzie „niepolskim”, sprzedawczykach, oszustach i złodziejach.

Tak się złożyło, że kilka tygodni temu miałem opublikować notkę zatytułowaną „Jeden krok dalej”. Nie pojawiła się, bo uznałem, że byłaby o zwykłą dywagacja i w sumie, kogo obchodzi zdanie „Kurdu.pl’a”? W stacjach Tadeusza Rydzyka mówi się o rządzie z pogardą. Do studia zapraszani są posłowie PiS, którzy mają nielimitowany czas na antenie. Krytykują oni posłów Platformy Obywatelskiej w taki sposób, że to aż zatrważa i zadziwia. Najgorsze jest to, że nikt z P.O. nie może się odnieść do słów oskarżyciela, bo go zwyczajnie nie ma.

Zastanawiałem się, czy czasami te wypowiedzi padające w ogólnodostępnej stacji, skierowanej głównie do fanatycznie wierzących w Boga ludzi, nie przyniesie wymiernych skutków. Wystarczyłby przecież tylko jeden krok dalej, by tylko ktoś na antenie powiedział zabić ich, a zapewne znalazłoby się wielu fanatyków Boga i kościoła, którzy byliby w stanie posunąć się do czynów, o których dziś pisze cała Polska.

Do zamachu nie doszło, ale nie ma pewności, czy kiedyś nie dojdzie. Czy to już nie czas, by politycy rządzący i ci z opozycji zastanowili się o poziomie dyskusji? Zapewne przez kilka dni sytuacja się uspokoi, ton nienawiści zejdzie na niższy poziom, ale wkrótce o sprawie przestanie się mówić i zapewne „normalność” sejmowych wypowiedzi wróci na główne strony gazet i ekrany telewizorów. Co wtedy? Pozostanie nam tylko czekać na kolejnego szaleńca, który zdecyduje się na własną rękę „zmiękczyć” polityków…

stat4u