Rejestracja domen

Każdy, kto poważnie myśli o stworzeniu strony internetowej w postaci choćby bloga, powinien zaopatrzyć się w domenę. Domena to nic innego jak nazwa strony i końcówka jej nazwy. W przypadku kurdupla domeną jest „kurdu”, a końcówka .pl (kurdu.pl). Nie będę wnikał, którą lepiej zakupić – polską czy inną, lecz w to jak ciężko jest dziś zarejestrować domenę o funkcjonalnej nazwie.

Internet to wielki biznes, który staje się trochę uciążliwy. Ceny domen spadły w porównaniu sprzed dekady o jakieś 90%, więc przejmowanie domen, a później sprzedawanie ich za wielokrotność jej wartości nie jest niczym wyjątkowym. Postarajcie się wejść na strony rejestrujące domeny (np. home.pl) i wpiszcie jakąkolwiek nazwę domeny, która przyszła Wam na myśl. Nie liczcie na to, że uda Wam się ją zarejestrować, bo jest ona zapewne zajęta i gotowa do sprzedaży. Kilka miesięcy temu oglądałem się za nazwą domeny oficjalna.pl, ale jej właściciel chciał ją odsprzedać za 4 800 złotych.

Tak jak wspomniałem wcześniej. W internecie nie liczy się ład i porządek, lecz kasa i kasa. Dlatego kupowanie domen na masową skalę i sprzedawanie ich za całkowicie absurdalne ceny nie jest niczym wyjątkowym i wydaje się, psuje estetykę “netu”. Wpisując w wyszukiwarce przypadkowe adresy stron, o których istnieniu nawet nie miałem pojęcia, ładują się oferty ich sprzedaży za wyimaginowane kwoty. Rozejrzałem się po pokoju i szukałem słów, których mógłbym użyć jako nazwy domeny i sprawdziłem. Chips.pl, tylko.pl, juno.pl, dentysta.pl, historia.pl – tylko ta domena przekierowywała na inny adres, a reszta jest na sprzedaż.

W takim przypadku, skoro rejestratorzy domen nie chcą tego ukrucić, bo to przecież jest biznes i nie ma tu miejsca na sentymenty, to może chociaż Google mogłoby się za to wziąć. Można by np., zarejestrowane domeny, które przez 3 miesiące nie zawierają żadnej treści, bądź przenoszą na inne adresy lub serwisy sprzedaży domen po prostu banować. Zawiesić z wyników wyszukiwania do czasu, aż pojawi się na nich normalna treść i upłynie przynajmniej pół roku. Wtedy byłaby szansa, że chętni na zakup domen wystawionych na rynku wtórnym, których “nie kocha” najpopularniejsza wyszukiwarka, nie mieliby już ochoty na ich kupowanie.

Ta sytuacja przypomina mi opowieści mojego ojca, który za czasów „komuny” próbował kupić nowy samochód. Nie dało się dostać przydziału na nowy z fabryki, bo układy i znajomości sprawiały, że tylko nieliczni mogli je zakupić. Później zwykły „Kowalski” ten sam samochód mógł kupić na giełdzie za wielokrotność jego wartości. Z domenami jest podobnie, tylko że tutaj nie ma układów, lecz są wyspecjalizowane firmy które kupują na masową skalę popularne nazwy domen, a później biją na tym kasę.

stat4u