Jeszcze pół roku temu, gdy po rundzie jesiennej na czele tabeli był Śląsk Wrocław, nie wierzyłem że zostanie mistrzem kraju. Powód jest prosty. Jeszcze żadna drużyna, która prowadziła w tabeli po rundzie jesiennej nie zdobyła tytułu mistrza. Jednak po 29., kolejce Ekstraklasy wiadomo było, że Śląsk zostanie mistrzem kraju. Dlaczego? Prowadził w tabeli, a ostatni mecz rozgrywał z Wisłą Kraków, której kibice są zaprzyjaźnieni.
To była oczywista oczywistość, że mistrzem kraju zostanie Śląsk. Widać też było w tym meczu, że Wiślacy nie chcieli wbić gola. Do bramki podchodzili szybko i z „jajami”, ale samo podanie w pole karne i strzały były już niemrawe. Mecz się zakończył i nie wiadomo było kto tak naprawdę zdobył mistrzostwo – Śląsk czy Wisła. Kibice jednej jak i drugiej drużyny wspólnie świętowali mistrzostwo kraju i do końca przebywali na stadionie w Krakowie.
Wisła przegrała mecz, tak jak było w scenariuszu. W sumie nie miała już nic do stracenia, bo grała tylko o miejsce w tabeli. W takim układzie, Śląsk Wrocław jest wielki dłużnikiem i kto wie jak zakończy się ten mecz w przyszłym sezonie. Uważam, że mecze „przyjaźni” nie powinny odbywać się na finiszu Ekstraklasy, bo powiedzmy sobie szczerze, są powodem do plotek i pomówień, jak w tym przypadku.