Liga europejska, liga mistrzów

Trzecia kolejka słabej, nudnej i mało popularnej ligi europejskiej dobiegła końca. Piłkarze Legii jako jedyni przedstawiciele ligi polskiej przegrali trzeci mecz z rzędu, dostarczając swoim rywalom w tej grupie 9 punktów na 16 przez nich zdobytych. Legioniści nie strzelili jeszcze gola, tracąc 4. I powiem Wam, że nie martwię się tym, że Legia przegrała kolejny mecz i już o nic nie walczy. Martwi mnie to, że rządzi i dzieli w lidze polskiej, a w Europie leży i kwiczy. To dobitnie pokazuje jak nisko pod względem piłkarskim stoją nasze kluby. I choćby prezesem PZPN-u był Platini i choćby naszych grajków trenował Mourinho, to musiałoby upłynąć naprawdę wiele wody w rzece, żebyśmy mogli nie tyle coś w lidze europejskiej zwojować, ale w ogóle do niej awansować. Ci, którzy nie pamiętają przypomnę – Legia do ligi europejskiej nie awansowała, ona tam spadła nie dostając się do ligi mistrzów.

Martwi też fakt, że liga Europy, choć po reformach, zmianie nazwy, zwiększeniu ilości drużyn, nie przyniosła spodziewanego rezultatu. No bo jak tu mówić o sukcesie, skoro w meczach takich jak Slovan Liberec – Sevilla czy Dynamo Zagrzeb – PSV kibice wypełniają stadiony w 1/3, a o frekwencji u siebie takich ekip jak Lazio czy Bordeaux lepiej nie wspominać? Skoro te mecze nie interesują kibiców, to zastanawiam się, czy rzeczywiście jest sens ratować europejską piłkę przez zapaścią, skoro gra w niej to dla większości marne pocieszenie, albo raczej smutna powinność.

Niestety musimy sobie powiedzieć szczerze, że większość europejskich klubów z drugiego planu nie chce grać w elicie, a ewentualne pieniądze zdobyte przez nich w pucharach nie są przeznaczane na budowanie silnego klubu, lecz są zwyczajnie przejadane. W lidze mistrzów nie powinny grać tak jak do tej pory 32 drużyny, lecz szesnaście. Powinna znajdować się tam elita – po dwie najlepsze z takich lig jak angielska, niemiecka, włoska hiszpańska czy francuska, a reszta powinna walczyć o awans w eliminacjach. Liga europy powinna wyglądać podobnie, z tą różnicą, że awansować powinny po jednym zespole z najlepszych lig, a reszta grać powinna w eliminacjach. To co z tego, że moglibyśmy wtedy nie awansować do europejskich pucharów przez 5 dekad? Przecież nasi i tak grają słabo, a na stadionach rywali nie przyciągają kibiców.

Oglądaliście ostatnią kolejkę ligi mistrzów? Nikt nie zastanawiał się czy Bayern wygra z Pilznem, tylko zastanawiano się, czy będzie tam wynik jedno czy dwu cyfrowy. Oprócz dwóch meczów Arsenal – Borussia i Real – Juventus, reszta meczów przechodziła mi koło nosa. Mecze były nudne, a wyniki iście z ligi hokejowej. A widzieliście ile kibiców było na meczach Porto – Zenit albo Benfica – Olympiakos? W sumie wystarczyłby im stadion w Wodzisławiu Śląskim, a to przecież liga mistrzów.

Wolałbym po losowaniu ligi mistrzów widzieć grupy w stylu Barcelona, Bayern, Arsenal i PSG, niż oglądać tą mizerię nie mająca nic wspólnego z zawodami sportowymi. Oglądanie takich „potęg” jak Victoria Pilzno, Steaua Bukareszt czy FC Kopenhaga, które w sześciu meczach tracą łącznie 60 goli i strzelają zaledwie 7 nie przynosi tej elitarnej lidze rangi mistrzowskiej. Statystyki nie kłamią, spada frekwencja na stadionach i przed telewizorami i dotyczy to ligi europejskiej jak i ligi mistrzów.

Przez lata promowano tylko największe piłkarskie marki w Europie, które w tej chwili odstają w swoich ligach od przeciwników. Z pośród wszystkich drużyn w grających w takich ligach jak angielska, hiszpańska, francuska czy niemiecka, mistrzostwo zdobywają dwie, może trzy drużyny na przemian. W tej chwili dając łatwiejszy awans do ligi mistrzów drużynom z krajów, które nigdy tam nie grały, albo ich awans był przypadkiem, nie mają szans z takimi przeciwnikami jak Real, Barcelona czy Bayern. Dogonienie tych najlepszych jest raczej niemożliwe, albo zajmie to przynajmniej 20 lat. Chyba, że właściciele tych najlepszych stwierdzą, że nie ma już sensu ładować niebiańskich pieniędzy w piłkarzy i zaczną się rozbrajać, a ci słabi zaczną budować potęgę – w co chyba nikt nie wierzy.

Wyobrażacie sobie co by się stało w Polsce, gdyby jakiś Ekstraklasowy klub zdobył puchar ligi mistrzów? Zawodnicy rozjechaliby się po świecie, prezesi podzieliliby się pieniędzmi, a klub z powodu braku płynności finansowej zostałby zdegradowany do IV ligi. Takie są realia naszej piłki i niemal wszystkich innych klubów piłkarskich, nie wliczając w to kilku naprawdę wielkich klubów z zachodniej Europy. Moim zdaniem nie ma więc sensu ładować do elity europejskiej piłki kopciuszków, którzy będą statystować udając tych szczęśliwych, że mogli zagrać z najlepszymi.

stat4u