Zientarski posiedzi 3 lata w więzieniu

Znany dziennikarz motoryzacyjny Maciej Zientarski trafi do więzienia na trzy lata, za spowodowanie wypadku samochodowego, w którym zginął pasażer. Po ogłoszeniu wyroku i uzasadnieniu go, polskie media zawrzały. Odniosłem wrażenie, że wszyscy mu współczują, a szczególnie wyczuć to było można wśród dziennikarzy. Chyba jakaś solidarność, albo coś. Czy kara bezwzględnego więzienia na okres 3 lat to za dużo, jak na nieumyślne spowodowanie śmierci?

Zapewne jest dotkliwa, biorąc pod uwagę czas jaki ma spędzić w wiezieniu, jak i to co przeszedł od momentu wypadku. Podobno nie pamięta okresu swojego życia dwa lata przed wypadkiem i rok po wypadku, co zostało potwierdzone przez lekarzy specjalistów. Wydaje się, że oprócz swojej kariery, zrujnował życie kolegi i jego rodziny. Zapewne rodzina Zientarskiego też dostała solidnie w kość, a wyrzuty sumienia będą karą dożywotnią dla samego kierowcy. Biorąc też pod uwagę fakt, że jako dziennikarz motoryzacyjny, który w dodatku namawiał kierowców do rozsądnej jazdy, sam nie zachował się należycie. Postanowił pośmigać Ferrari po ulicach Warszawy i przy ograniczeniu prędkości do 50 km/h, jechał aż 150 km/h.

Zastanawiam się, z jaką prędkością jechałby docelowo, gdyby nie zatrzymała go sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu? Jeśli więcej, to pewnie dziś wyrok by nie zapadł, ale stałoby się to już 5 lat temu pod wiaduktem. Kara jest według mojej opinii wysoka, ale zauważam też, że Zientarski stał się niejako ofiarą wprowadzania nowych reguł na polskich drogach. Fotoradary, patrole policyjne, coraz wyższe mandaty i docelowo zmniejszenie ilości wypadków. Zientarski jest przykładem dla innych, że taka jazda, w takim miejscu i za takie przewinienie nie będą już tolerowane. Popisy szaleńców i wypadki, kończyć się będą bezwzględnym pozbawieniem wolności, a nie karą w zawieszeniu.

Ludzie uważają tą karę za zbyt wysoką. Pamiętać należy o tym, że Zientarskiemu groziło do 8 lat pozbawienia wolności. Dostał mniej niż połowę, a w mojej opinii wysokość kary jest adekwatna do czynu. Skoro do „mocnego” samochodu wsiada człowiek, który pracował w tej branży i testował samochody, powinien być świadomy, czym może grozić taka jazda. To trochę tak jakby posiadacz broni palnej grał z kolegą w rosyjską ruletkę i liczył, że nie broń nie wypali. Gdyby jednak wypaliła i zabiła kolegę, czy w takim przypadku sprawca powinien zostać uniewinniony lub poddany karze wiezienia w zawieszeniu? Zdecydowanie nie!

stat4u