TV Puls – im gorzej, tym lepiej…

W połowie 2006 roku telewizja Puls topiła się w długach. Wtedy część udziałów stacji zakupił Rupert Murdoch. Zapowiadało się, że stacja w szybkim tempie dorówna swoim programem i oglądalnością największym komercyjnym nadawcom w Polsce – TVN i Polsatowi. Zaczęto budować nowe studia telewizyjne dla Pulsu, do ramówki wprowadzono program informacyjny „Puls Raport”, który emitowany był w czasie nadawania „Wiadomości” przez TVP 1 o 19:30. Mówiąc w skrócie, wszystko zmieniło się w niesłychanie szybkim tempie.

Programy premierowe emitowane były codziennie w godzinach 18-23. Starano się pochwycić widza serialami komediowymi, programami rozrywkowymi i nowatorskim programem informacyjnym. Z technicznego i finansowego punku widzenia, stacja miała wszystko. Nowe logo stacji zdecydowanie nie wypaliło, czerwony jak krew napis „Puls”, szpecił prawy górny narożnik ekranu. Po kilku miesiącach oglądalność TV Puls wzrosła do 0,5%, wcześniej była ona w granicach 0,3%. Ramówka stacji po niemal roku nie zmieniła się niczym, tylko godzinami emisji. Wyrzucono również program informacyjny, bo jak twierdzono, przy tak małej widowni jest on nieopłacalny. Zwolniono dziesiątki ludzi, reporterów, prezenterów i z obsługi technicznej. Zdziwiło mnie to, że tak bogaty udziałowiec wycofuje się z emitowania naprawdę ciekawie prowadzonego programu „Puls Raport”.

Wkrótce potem, pod koniec 2008 roku cały świat opanowała wiadomość o wielkim kryzysie gospodarczym, po którym pan Murdoch wycofał się z „Pulsu” i sprzedał swoje udziały panu Dębskiemu, który posiadał już wcześniej kilka procent. Zmieniono całkowicie oprawę graficzną stacji, nowe logo zajawki sprawiły, że w czasach kryzysu pod tym względem wyglądała naprawdę dobrze. Emisje kultowych filmów i seriali oraz co jakiś czas zmieniająca się ramówka sprawiły, że stacja ma udział w rynku już w granicach 1,20% i bije co miesiąc własne rekordy.

Stacja od początku 2009 roku usilnie próbuje znaleźć większościowego udziałowca, który finansowo wspomoże działalność stacji. Pojawiły się tylko dwie oferty, lecz nie wiadomo do końca która i czy w ogóle któraś z nich zwycięży. Dlatego ogłoszono, że jeśli żaden z dwóch zainteresowanych udziałowców nie wejdzie do „Pulsu”, wtedy pod koniec 2009 roku znajdzie się ona na giełdzie. Jak twierdzi pan Dębski, aby stacja nie zmniejszała swojego udziału w rynku, trzeba dać jej duży zastrzyk gotówki. Takim to właśnie zastrzykiem ma być GPW. Jeśli to stanie się faktem, jej właściciel powiedział, że stacja może zmienić nazwę.

To dzięki Murdochowi telewizja „Puls” w tej chwili jeszcze pojawia się na szklanych ekranach. Gdyby nie on, już obchodzili byśmy pewnie drugą rocznicę śmierci owej stacji. Mimo wielkich pieniędzy jakie wtedy wyłożył i gruntownej zmianie ramówki, nie zrobiła ona wielkiego szału. Oglądalność wzrosła do niewielkiego poziomu, a opłacalność prowadzenia tego biznesu była znikoma. Po odejściu magnata telewizyjnego, stacja gwałtownie rozwinęła żagle i nabiera w nie wiatru, biorąc pod uwagę słupki oglądalności. Pewnie to nie jest zasługa odejścia bogatego udziałowca, lecz spijania śmietanki po ów gościu. Mam nadzieję, że w czasach naziemnej cyfryzacji i stuprocentowego zasięgu w kraju, stacja będzie zdobywać nowych wiernych widzów. Liczę również na to, że stanie się tak nie dzięki lepszemu zasięgowi i jakości nadawanego sygnału, lecz dzięki świetnym programom i dobrze dobranym produkcjom zagranicznym.

Opublikowany 2009-06-10
stat4u