Dziś zakończył się Puchar Narodów Afryki, który rozegrany został na boiskach Gabonu i Gwinei Równikowej. Jak zawsze, tak i teraz ogladałem niemal każdy mecz. Ten finał był szczególny, bo zabrakło w nim najlepszych drużyn czarnego lądu. Brak Egiptu, RPA, Kamerunu czy Nigerii to wielka sensacja. Kolejnym zdziwieniem był brak awansu z grupy drużyn Maroka, Senegalu czy Angoli.
Puchar Narodów Afryki to nie tylko wielkie zespoły. To także niepowtarzalny klimat, dziwaczne stadiony i wyjątkowa nieskuteczność piłkarzy. Bramkarskie parady w większości nadają się do filmu z cyklu „Futbolowe jaja”, a skuteczność napastników dałaby niezłe rezultaty w rugby. Jednak ten finał był wyjątkowy i niepowtarzalny. Choć większości „wielkich” zespołów nie było, to reszta im dorównujących nie sprawdziła się w ogóle. Drużyny, które po raz pierwszy grały w PNA, spisywały się wyśmienicie i piłkarsko wyglądały o wiele lepiej. Dzięki temu, że brakowało wielu dobrych ekip, finały te widowiskowo były atrakcyjne.
Szczególnie ciekawy był finał, w którym to Zambia zmierzyła się z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Ten pierwszy, choć skazany na porażkę, radził sobie w finale o wiele lepiej, wygrywając w rzutach karnych. Wcześniej pokonali Ghanę i Sudan awansując do finału. Przed tym finałem dużo się mówiło o katastrofie lotniczej sprzed niemal 20tu lat, w którym to wszyscy piłkarze Zambii startując z Gabonu rozbili się zaraz po starcie samolotu. Miejsce tego wydarzenia znajduje się o kilka kilometrów od stadionu, na którym odbył się finał. Nie trzeba więc nikomu dopowiadać, że finał ten miał szczególne znaczenie dla piłkarzy Zambii.
Kolejny puchar odbędzie się już w przyszłym roku, w styczniu. Choć standardowo puchar ten odbywał się zawsze co dwa 24 miesiące w latach parzystych, to teraz aby nie kolidował z Mistrzostwami Europy oraz Mistrzostwami Świata, rozgrywany będzie w latach nieparzystych. Nie udało się jednak przekonać Afrykańczyków, aby rozgrywane one były w połowie roku, a nie jak ma to miejsce teraz, w styczniu.