Dziś wieczorem piłkarze Lecha Poznań po zremisowanym meczu na własnym stadionie z Dnipro, awansował do ligi europejskiej. Tydzień wcześniej wygrał mecz na wyjeździe w Dniepropietrowsku 1:0 i dzięki temu okazał się lepszy w dwumeczu. Już trwają spekulacje, na kogo trafić może klub z Poznania. Jedni chcą trudnych rywali, takich jak Liverpool czy Juventus. Niektórzy wolą „słabsze” drużyny, z którymi rywalizacja mogłaby przynieść awans do rundy play-off. Moje zdanie jest nieco po środku. Fajnie by było trafić Liverpool i dwie teoretycznie słabsze niż „Juve”. Jednak jakoś nie martwię się losowaniem i pozostawiam tą sprawę losowi.
Gra „Kolejorza” w lidze europejskiej przyniesie dla klubu duża pulę pieniędzy. Za sam awans dostaną 600 tysięcy euro, plus 50 tysięcy za każdy rozegrany mecz (50.000×6=300.000), co daje w sumie 900 tysięcy euro. Dodatkowo za zwycięstwo 120 tysięcy euro, a remis 60 tysięcy. Nie wiem jak dalej wygląda sprawa finansowa w przypadku awansu, ale tym „martwić” się będziemy gdy uda się awansować z grupy. Oczywiście liczyć też trzeba na pieniądze za transmisje meczów i co ważne – z biletów. Jeśli na każdym meczu zasiadłoby 40 tysięcy widzów, to zyski z tego będą również znacznym zastrzykiem.
W tym całym szczęściu martwią mnie dwie rzeczy. Właściciele, trenerzy i piłkarze w razie słabszej formy w ekstraklasie tłumaczyć ją będą występami w lidze europejskiej. Trzy mecze u siebie, trzy gdzieś w Europie i narzekań nie będzie końca. Pisze o tym nieco asekuracyjnie, ale jeśli forma w lidze polskiej nie będzie imponująca, z pewnością takie głosy się pojawią. Druga sprawa, która „nie daje mi spać” jest możliwość wypromowania się piłkarzy. Jeśli lechici z dobrej strony zaprezentują się w meczach pucharowych, a w dodatku z dobrym przeciwnikiem, to z pewnością zwrócą na siebie uwagę zagranicznych skautów. Wtedy wzrośnie cena za gracza, ale oczywiście dla klubu z zachodniej Europy nie będzie to problem, a Lech pozbędzie się swoich najlepszych „perełek” i przyszłe eliminacje, zakładając że Lech do nich przystąpi, znów będzie musiał szukać piłkarzy i budować drużynę od podstaw.
Oczywiście przedstawiłem tu problem, który trapi mnie jako kibica. Właściciele klubu jednak właśnie na to liczą, bo sport to maszynka do zarabiania pieniędzy i jako kibice musimy to zrozumieć i się z tym pogodzić. Jakby nie było, już szykuję się na zakup biletów w fazie grupowej ligi europejskiej. Mam nadzieję, że spotkam się z piłkarzami Lecha na 40-to tysięcznym – zapełnionym stadionie…