Irlandia – Polska 2:0

Mecz pomiędzy Irlandią a Polską odbył się tylko dzięki zaprzyjaźnionym kibicom. Dążyli oni do konfrontacji swoich zespołów po tym, jak zaprzyjaźnili się między sobą podczas EURO 2012, które rzecz jasna miało miejsce w Polsce. Wynik meczu nie miał tu wielkiej istoty. Zastanawiałem się tylko, czy kibice Irlandzcy jeśli będą przegrywać 4:0, też będą tak pięknie śpiewać i płakać jak podczas mistrzostw Europy? Nie przegrali, płaczu nie było, a kibicowanie?

Kibicowanie było mierne. Trybuny po części puste, a na mecz przyszli wydaje się w większość polscy imigranci, którzy kibicują okazjonalnie. Na boisku było ostro, wejścia niebezpieczne, na trybunach atmosfera „piknikowego” kibica. Mecz przegraliśmy 2:0, emocji niewiele, a nadmuchany balon o wielkim piłkarskim święcie wydaje się na wyrost. Zwykły mecz, zwykłych piłkarzy i zwykli kibice. Na końcu spotkania można było usłyszeć śpiew Irlandczyków, którzy tym razem jeśli mieli w oczach łzy, to raczej były to łzy szczęścia.

Mecz ten dobitnie pokazał, że Robert Lewandowski jest dobrym piłkarzem, jeśli ma obok siebie innych dobrych piłkarzy. W klubie gdy gra z ludźmi o podobnych umiejętnościach i podobnej wartości, może zdziałać cuda. W kadrze reprezentacyjnej obok takich piłkarzy jacy są wydaje się, że nigdy nie zabłyśnie. Podkreślić trzeba również zmiany piłkarzy w przerwie meczu. Zauważyłem bowiem, że jeśli wchodzi na boisko Wasilewski bądź Grosicki, w drużynie wszystko się sypie. Jeśli wchodzą obaj, to już katastrofa. Tak samo było i tym razem. Gra w drugiej połowie się zepsuła na tyle, że podejście pod bramkę Irlandczyków było niemożliwe.

Widowisko słabe, nudne i denerwujące. Mimo wszystko to dobrze, że mecz został rozegrany na czyimś boisku, a nie na terenie neutralnym. Widowisko sportowe w meczu między Polską a Rumunią w Hiszpanii to dopiero był cios. Takich meczów powinno się zabraniać, albo chociaż nie pokazywać w telewizji publicznej. O meczu w Irlandii też warto zapomnieć, bo był to jawny melanż.

stat4u