Dziś pierdolnęło mi 36 lat. Uważam, że to jest właśnie mój półmetek życia. Oczywiście nigdy nie wiadomo, kiedy pójdzie się w piach, ale statystyczny facet żyje lekko ponad 73 lata. Pamiętam swoją pierwszą osiemnastkę, a dziś przyszło mi obchodzić drugą. Kolejną obchodził będę w wieku 54 lat, a następną – zapewne już ostatnią w wieku 72 lat.
Często się mawia, że teraz to już leci z górki. – To powiedzenie tyczy się tego, że już połowa życia przeleciała i teraz już prosto do trumny i amen. Jednak wydaje mi się, że kolejne osiemnastki obchodzone będą w wielkich bólach i zamiast z górki, będę musiał piąć się pod stromą górę. O ile od urodzenia trzeba było poznawać świat, uczyć się go, przetrwać w nim i przyzwyczaić się, że życie jest piękne, teraz będzie wszystko na odwrót. Wypadną mi włosy, wypadną zęby, nawali kręgosłup, słuch, wzrok, kutas będzie zwisał bezużytecznie. Życie przez drugą połowę zrobi wszystko, by żyło się gorzej i by w rezultacie człowiek ucieszył się, że wreszcie życie się kończy.
Ktoś kiedyś powiedział, że starość się Bogu nie udała. – Twierdzę, że starość uprzykrza życie po to, by łatwiej było nam odejść. Gdybyśmy umierali piękni, młodzi, pełni energii, wigoru i chęci życia, to byłby dopiero koszmar. Gdy ludzie umierają będąc niedołężnymi, to ci którzy pozostali często mawiają: – może to lepiej, że umarł, męczyłby się tu srając pod siebie, a tak to już się przynajmniej nie męczy…
Sorry, tak mnie jakoś dzisiaj naszło…