Bądź mężczyzną – chroń zdrowie

Kampanie społeczne są teraz w modzie. Jedna z nich z założenia jest sensowna, bo namawia mężczyzn po 45-tym roku życia, aby ci chronili swoje zdrowie. Chyba nie przez przypadek w reklamie, mężczyzna czyści samochód i leje na niego wężem pod ciśnieniem. Po chwili rzuca myjkę, łapie się w okolice krocza i biegnie do ubikacji.

Jak już wspomniałem, tego typu kampanie są potrzebne, ale jakoś nie wierzę w skuteczne ich działanie. Nie dlatego, że faceci to „oleją”, ale dlatego, że zanim dostaną się do lekarza specjalisty minie kilka miesięcy, jeśli nie lat.

Choć daleko mi jeszcze do wspomnianego w kampanii wieku, to podam Wam przykład, jak próbowałem dostać się do lekarza specjalisty poprzez skierowanie z NFZ. Poszedłem do lekarza rodzinnego, który wstępnie stwierdził, że mam silny stan zapalny ucha i dał mi skierowanie do laryngologa. W rejestracji do ów lekarza okazało się, że pierwszy wolny termin jest za około 5 miesięcy! Nie interesowało nikogo, że wiłem się z bólu, że szumi mi w uszach, boli mnie głowa i nie moge normalnie funkcjonować. Musiałem więc iść do lekarza prywatnie…

Skoro lekarz nie chciał przyjąć pacjenta z silnymi bólami głowy w wieku sporo przed 30-tką, to jak potraktuje faceta po czterdziestce, który przyjdzie do lekarza i powie – ja tylko chciałem zbadać się profilaktycznie? Nie zdziwiłbym się, gdyby go wyśmiał, albo ustalił mu termin za 5 lat.

Wydaje mi się, że niektórzy mężczyźni nie chodzą do lekarza, bo wiedzą że ciężko się do niego dostać. Gdyby NFZ nie traktował nas jak zło konieczne, to pewnie ludzie z chęcią chodziliby do lekarza na badania profilaktyczne. W takim układzie, wydaje się miliony na kampanie promujące zdrowie, a u lekarza ciężko cokolwiek załatwić. Nadszedł już chyba czas, aby obywatele teraz nakręcili spot, w którym pokazaliby, że służba zdrowia jest „chora”. Może wtedy ktoś zauważyłby wreszcie problem, albo raczej poziom absurdu.

Pozostaje nam badać się profilaktycznie w prywatnych gabinetach. Tylko nasuwa się pytanie, kto powinien płacić za spoty reklamowe promujące zdrowie – państwo czyli my, czy lekarze prowadzący prywatne kliniki?

stat4u