Tyle razy słyszałem w mediach słowo „smog”. – Odmieniane przez wszystkie rodzaje i przypadki. Przekonany byłem, że o smogu mówi się w kontekście. – My krzykniemy o wielkim problemie, a Wy zapłacicie nam za emisję dwutlenku węgla. Odkąd mieszkam w mieście, w domu jednorodzinnym zrozumiałem czym jest smog i dopiero teraz dostrzegam w tym wielki problem.
Wychodząc na dwór niemal duszę się dymem. Oblega on wszystkie domy, ulice, a pod lampami latarń przybiera różne barwy i kłęby. Nie mam astmy, ale nie mogę przejść nawet kilku metrów, by nie zacząć się dusić. Zakrywam nos kurtką, bluzą czy koszulką. Otworzyć okno, żeby przewietrzyć? – Nie ma szans. Okres jesienno-zimowy jest katastrofą. Plastik i opony to podstawowy składnik pieców, ale także drzewo „duszące się” w zamkniętych piecach śmierdzi niemiłosiernie.
Mówi się o strażnikach miejskich, którzy kontrolują kotłownie i sprawdzają, czym ludzie palą w piecach. Jak każdy wie, kontrole państwowych urzędów to fikcja, a ich pracownicy czekają z miesiąca na miesiąc na pensję, a nie na to, by cokolwiek robić. – No, może za wyjątkiem Urzędu Skarbowego…
Po za tym tyle się mówi o smogu, wydaje się grube miliony na kampanie, a tymczasem chyba jedyną możliwością by poradzić sobie z tym problemem jest po prostu duże dofinansowanie ze strony rządu choćby na wymianę pieców. – Dofinansowanie na prostych zasadach i szybkim wyłożeniu pieniędzy, a nie zakupieniu pieca, składania wniosku przez petenta i czekanie na werdykt – dadzą czy nie? Ludzie zamożni już dawno pozbyli się pieców tzw., „kopciuchów” choćby ze względu na wygodę, a tych których na taką wymianę nie stać, to po prostu nie stać…