Nie wiem jak Wy, ale ja nie lubię meczów towarzyskich reprezentacji Polski, które rozgrywane są w czerwcu. Dopiero co piłkarze zakończyli długie sezony w swoich ligach i zamiast odpoczywać lub przygotowywać się do eliminacji lig europejskich, grają w nic nie znaczącym meczu towarzyskim. W dodatku, za miesiąc zaczyna się kolejny sezon ligi polskiej, więc lepiej niech chłopaki lecą gdzieś na wakacje się odprężyć, a nie prężyć muskuły w reprezentacji.
Dziś każdy się zastanawiał, jakim wynikiem wygramy z Grecją. Mając w pamięci, że przed kilkoma dniami Grecy przegrali na wyjeździe z Wyspami Owczymi 2:1, a nasi zwyciężyli z Gruzją 4:0, liczyliśmy na dobry wynik. Warto dodać, że Grecy po sześciu meczach eliminacyjnych do Euro 2016 mają na koncie tylko 2 punkty, a nasza reprezentacja przewodzi w swojej grupie mając ich 14. Wydawało się, że klasa obu ekip na tą chwilę jest druzgocąco inna.
O tym meczu nie ma co pisać. Był słaby, nudny, przyciągnął na trybuny 37 tysięcy widzów i zapewne każdy z nich wyszedł ze stadionu zniesmaczony. Reszta kibiców przed telewizorami zmuszona była do wyłączenia odbiornika, wyjścia na piwo, czy pójścia spać…
Myślę, że forma naszych piłkarzy wcale nie jest taka dobra jak nam się wydaje. Z Gruzją mieliśmy szczęście, z Grecją zagraliśmy „piknik”, a prawdziwym papierkiem lakmusowym naszej kadry będzie najbliższy mecz 4 września z Niemcami. Wiem, że łatwo jest krytykować, ale to będzie mecz przegrany, a najwyżej zremisowany, tak przynajmniej wskazują wszystkie znaki na niebie. A wszystko dlatego, że grając dwa mecze reprezentacyjne pod rząd wygrywamy co najwyżej jeden z nich, drugi remisujemy lub przegrywamy. Nie sadzę więc, żebyśmy wygrali z Niemcami i przegrali bądź zremisowali z Gibraltarem.
Na koniec jeszcze raz podkreślę, że mecze towarzyskie kadry narodowej w czerwcu to gruba przesada. Niech o tym świadczy fakt, że oprócz Polski i Grecji zagrali dziś mecze tylko Włosi i Portugalczycy. Reszta meczów towarzyskich międzynarodowych grały egzotyczne nacje oraz kadry U-21.