Na kanale National Geographic nadawany jest serial dokumentalny, w którym przedstawiony jest lot pierwszej misji załogowej na planetę Mars. Oczywiście jest to dokument, który trzeba traktować z przymróżeniem oka, bo jest to niejako symulacja takiego lotu jak i wydarzeń mających miejsce przy zakładaniu bazy. Szacuje się, że pierwsi ludzie wylądują na Marsie w 2033 roku, a w roku 2060 Mars będzie miał już milion ziemskich mieszkańców. Jeden z powodów takiej zsyłki na tą martwą planetę jest chęć ocalenia ludzi od zagłady. – Gdyby w Ziemię pierdolnęła jakaś kometa i zniszczyła życie, to część ludzi przetrwa na Marsie. Prawdopodobieństwo, że dwie planety zostaną zniszczone za jednym „zamachem” jest mało realne…
W sumie to powiem Wam, że zrobiło mi się żal planety Mars po obejrzeniu pierwszego odcinka. Co prawda życie tam nie mogłoby się odbywać „na dworze”, a w jakiś wielkich bazach, ale jak słyszę o milionie ludzi, którzy będą oblewać tę planetę fekaliami i śmieciami, to zwyczajnie zrobiło mi się smutno. Jakoś tak mam, że człowiek kojarzy mi się z brudną, cuchnącą, bezduszną i chciwą istotą. Ewentualne zasiedlenie planety Mars będzie nie dość, że nieekonomiczne i nielogiczne w sensie wysłania tam ludzi i budowania baz, to zapewne w dłuższej perspektywie ktoś zbije na tym fortunę, podzieli planetę na parcele i będzie czerpać z tego korzyści. A gdy okaże się, że na Marsie występuje złoto w dużych ilościach, to zapewne obejrzymy kolejne odcinki „Gorączki złota” na Discovery Channel. – Jak będzie lód, to pewnie Alex Debogorski i Hugh Rowland wystąpią w kolejnej serii „Na lodowym szlaku”, tym razem na czerwonej planecie.
Powiedzcie mi, czy naprawdę wierzycie w to, że kogokolwiek obchodzi los ludzkości? Żyjąc tu na Ziemi nikt nie dba o to czy żyje ci się dobrze czy nie. Nikogo nie obchodzi, czy jesteś zdrowy, czy chory, bo w obu przypadkach jesteś „coś wart”. Jak jesteś zdrowy to jesteś zwyczajnym konsumentem wydającym pieniądze na zbędne produkty zareklamowane w telewizji, a jeśli chorujesz, to musisz kupować drogie leki, by żyć. I nagle słyszymy o super misji mającej na celu osiedlenie nowej planety przez człowieka, na którą wyda się w najbliższych latach biliony dolarów. – Urocze kurwa!
W dodatku ten magiczny argument, że jak coś zniszczyłoby Ziemię, to ludzie przeżyją gdzieś na wyjałowionej planecie. Żyć będą tylko po to, by mogli się wysrać, wyprodukować żarcie i kręcić się tunelami nie mając styczności z niczym co jest na Ziemi. Ja się pytam po co? Przecież jak zabraknie dostaw z Ziemi, to ludzie tam i tak będą skończeni. Gdzie wyprodukują maszyny i urządzenia do podtrzymywania życia? Na Marsie? – Gdzie w hucie aluminium? I tak skonają z braku wszystkiego. Będą dopiero jaja jak się okaże, że to nie Ziemię, tylko Marsa zniszczy wielka kometa. No dobra. Dość już pierdolenia o planetach, pieniądzach i władzy. – Lecą na Marsa do spożywczego…