Ostatnimi czasy jestem świadkiem rozgrywania się scen tragicznych i komicznych zarazem. Mój sąsiad ponad osiemdziesięcioletni posiada w gotówce 50 tysięcy złotych oraz mieszkanie w bloku. Jest on na etapie życia, w którym martwi się, czy jutro będzie jadł kolację, czy leżał 2 metry pod ziemią. Rodzina, która dowiedziała się, że chce komuś to przepisać zaczęła walczyć o jego względy. Jego brat z żoną oraz jego kuzynka z mężem prześcigają się w pomysłach, jak przekonać „umierającego”, by przepisał spadek.
Mamy święta Wielkanocne, więc dwie strony sporu zapraszają go na 3 dni na święta. Jego brat przedsięwziął większe środki i zaproponował nawet, że przyjedzie po niego i go odwiezie. – W jedną stronę ma jakieś 60 km. W sumie to niedaleko, ale biorąc pod uwagę fakt, że przed gonitwą o majątek nikt się do niego z nie odezwał od dwudziestu pięciu lat, to naprawdę wielki wyczyn i „poświęcenie”.
I tak o to słynne powiedzenie „z rodziną najlepiej to tylko na zdjęciu i to jeszcze w środku, żeby nie wycieli” pasuje do tej komicznej i tragicznej sytuacji jak ulał. A żebyście tylko wiedzieli, jak starszy pan się cieszy, że wszyscy zabiegają o jego względy. Szkoda tylko, że nie widzi, że ta sytuacja nie jest przypadkowa. Nie będę go jednak uświadamiał w sytuacji, bo może niewiele mu już zostało czasu na tym „ziemskim pedale„, więc niech się przynajmniej cieszy ze szczęścia rodzinnego, jakie go właśnie spotkało.