Nie wiem jak Wy, ale ja odnoszę nieodparte wrażenie, że nikt nie lubi reklamy. W telewizji przerywają filmy, w radio muzykę, a w internecie na stronach wyskakują uciążliwe bannery, których nie można zamknąć. Na przystanku oklejone są wszystkie możliwe miejsca. Reklamy wciskają nam za wycieraczkę samochodu, drzwi mieszkania, nie oszczędzają też skrzynek pocztowych i internetowych. Nawet na ulicach trafiamy na mobilną reklamę, która zamiast reklamować dany produkt, zwyczajnie wkurwia kierowców za spowalnianie ruchu. Wydaje się, że reklamy nie lubimy za to, że jest wszechobecna. Jest jak upierdliwa mucha w letni poranek lub komar, który atakuje gdy zgasimy światło na dobranoc. Jak to się więc dzieje, że producenci wydają grube miliony na spoty reklamowe, których nikt nie lubi? Jak to się dzieje, że odnoszą marketingowy sukces?
Podświadomość. – To hasło kluczowe dźwigni reklamy. Niby nie kupujemy produktów z reklamy, albo deklarujemy, że nie sięgamy po produkty tylko dlatego, że pojawiły się na ekranie telewizora. Sam tak deklaruję i kupuję zazwyczaj produkty, które cieszą się w moim domu dobrą opinią, albo te które zwyczajnie lubię. Mimo tego w przypadkach nadzwyczajnych sięgam po rzeczy z reklamy. Kiedy? Będąc w sklepie i mając ochotę na coś słodkiego usilnie szukałem jakiegoś ciasteczka lub batonika. Widzę na półce mnóstwo produktów, które nic mi nie mówią. Nagle trafiam na ciasteczka Oreo, które są reklamowane w telewizji. Bez zastanowienia włożyłem je do koszyka, jakbym tego szukał, a nawet nie wiedziałem jak smakują. Podobnie jest gdy szukam czegoś do picia. Zazwyczaj z dużej gamy napojów anonimowych marek sięgam po Pepsi lub Coca-Colę. Nie dlatego, że mam na nie ochotę, tamte po prostu nie wydaja się atrakcyjne.
Są też reklamy tak zwanej pierwszej potrzeby. Typowym przykładem są produkty farmaceutyczne. Jeśli boli Cię wątroba, żołądek albo rośnie ci dupa nikt nie wspomina o diecie i aktywnym trybie życia. W takim przypadku wystarczy kupić kilka tabletek, a efekt osiągniesz niemal natychmiast. Znam osobę pracującą w wielkiej firmie farmaceutycznej. Aby pozbyć się produktów, które nie schodzą nagrywają reklamę, wydają na ten cel kilka milionów i sprzedają produkty w takim tempie, że nie nadążają z ich produkcją. Niekiedy wierzymy w efekt „cud”, gdy zawiodły już inne dostępne rozwiązania. Po zimie, zamiast pracować nad sobą fizycznie upajamy się tabletkami wierząc, że nie trzeba będzie się pocić, aby zrzucić kilka kilogramów.
Zróbmy mały test. Przedstawię Wam kilka marek produktów z danej kategorii, a Wy sami wybierzcie z nich te, które byście kupili. Zacznijmy od słodkości:
– Wisten Ron, Tropic, Felixbon, Damla, Raczki, Alamiko, Mars. – Co wybierzecie? Albo na przykład dajmy na to, że jesteście spragnieni: Sagiko, Aloe vera King, Pepsi, Maxer, Suquick, Lipton. – Który lub które napoje wybierzecie? Na koniec weźmy jeszcze pod uwagę proszki do prania: Dash, Persil, Spiro, Bresh, Vizir, Clever. – Który wybierzecie? Nie znam waszych wyborów, ale czy oprócz batonika Mars, napojów Pepsi i Lipton, oraz proszków Persil i Vizir, inne produkty coś Wam mówią?
To jest właśnie moc reklamy. Produkty i usługi siedzą w naszej podświadomości. Znając ich nazwy i spoty na pamięć, które emitowane są na okrągło we wszystkich stacjach telewizyjnych, radiu prasie i internecie, wpływają pozytywnie na daną markę. Słyszeliście kiedyś hasło, że jeśli masz stronę internetową, której nie w Google, to tak jakby nie istniała? Tak samo jest z produktami w świecie realnym. Marka, która nie reklamuje się w mediach, nie odnosi marketingowego sukcesu!