Mecz pomiędzy Polską a San Marino odbył się na stadionie narodowym w Warszawie. To dobrze, że nie szukano innego zastępczego, jakiegoś małego stadionu gdzieś na peryferiach Polski. Ważne, że mekką kadry narodowej staje się stadion narodowy, bez względu na to z kim gramy. Po tym jak zagrali nasi piłkarze z Ukrainą kilka dni temu nie wierzyłem, że tym razem ponownie będzie pełny stadion. Jak powiedział prezes PZPN Zbigniew Boniek jeszcze przed meczem z Ukrainą:
Wierzę, że na obu spotkaniach będziemy mieli komplet. Chodzi się na swoją reprezentację, atrakcyjność rywala jest tylko dodatkiem.
Święte słowa, tylko czy nasza reprezentacja zasłużyła sobie na komplet widzów w meczu z San Marino? Pewnie nie, ale wierze, że tym razem rywal był na tyle atrakcyjny…. Sądzę, że większość przyszła na mecz, by obejrzeć stadion.
Powiem Wam z całym przekonaniem, że mecze reprezentacji Polski już mnie nie cieszą. Kiedyś kupowałem prowiant, siadałem przed telewizorem. Jak szło dobrze stałem przed pudłem i skakałem przy każdej groźnej akcji. Jak szło źle, krzyczałem i wyzywałem, kurwowałem i szalałem. Nie tylko domownicy wiedzieli, że jestem impulsywny gdy jest mecz i lepiej mi nie przeszkadzać. Dziś to się całkowicie zmieniło. Przez dwa lata przed Euro graliśmy tylko mecze towarzyskie, które nie przynosiły emocji. Nie było też dobrych wyników, a gra naszych kadrowiczów do dziś męczy oko.
Dziś wygraliśmy z San Marino 5:0, a nasi piłkarze okrzyknięci zostaną zapewne przez media nowymi bohaterami. Przełamał się Lewandowski i strzelił dwa gole z rzutów karnych. Będziemy ten mecz wspominać tak długo, aż nie zagramy następnego. Zagraliśmy z drużyną, która w rankingu jest na ostatnim 207 miejscu. Statystyki San Marino przed meczem z Polską wyglądały tak: 1 zwycięstwo, 4 remisy i 144 porażki. Stosunek bramek 19:488. Powiedzmy sobie to szczerze, z taką ekipą jak San Marino można doznać tylko kompromitacji remisując bądź przegrywając z nimi. Zwycięstwo jest tylko formalnością i chyba nie podlega to żadnej dyskusji. Powiem szczerze, że nie wierzyłem w inny wynik niż zwycięstwo biało-czerwonych, ale ściskałem gdzieś głęboko w sercu za niepowodzenie, bo to dopiero pokazałoby jakim blaskiem świecą nasze gwiazdy.
W internecie można było przed meczem poczytać jak wszyscy drwią sobie z piłkarzy z państwa, w którym mieszka mniej ludzi niż było dziś na stadionie narodowym. Chłopaki przynajmniej pracują w swoich krajach, prowadzą własne biznesy, a w międzyczasie grają w piłkę. Powiem Wam szczerze, że nasza nieudolna gra na tle gry San Marino nie wyglądała wcale lepiej. Mogliśmy strzelić i 20 goli, ale w żadnym wypadku nie podniesie to nas w rankingu, nie wzrosną nam morale, i nie mamy prawa czuć dumy. Inny wynik nie wchodził w rachubę jak tylko zwycięstwo, a to może naszym gwiazdom jedynie namieszać w głowach. Pamiętajmy, że w meczu z Ukrainą zagraliśmy dokładnie tak jak San Marino z Polską…