To, że Polacy są bogatymi ludźmi stwierdziłem na podstawie swoich obserwacji. Nie patrze na samochody, domy, ubiór ani inne cechy mogące o tym świadczyć. Widać to wyłącznie wtedy, gdy do wygrania w totolotku jest wysoka kwota. Na przykład dziś totalizator sportowy w dużym lotku skumulował wygraną, która wynosi ponad 50 mln złotych. Niezła suma. Z tego to też powodu punkty lotto oblegane są przez kilkudziesięciometrowe kolejki, w których większość ludzi bierze po 10, a nawet 100 kuponów. Jeśli np. punkt lotto jest w księgarni lub kiosku, możemy pomarzyć o tym, że będziemy w stanie kupić w nim coś innego niż kupon. No chyba, że obsługa sklepu liczy sobie więcej osób.
Choć wydawać by się mogło, że ilość ludzi szukających wygranej w przysłowiowego „totka” świadczyć powinna o małej zamożności Polaków, to powiem Wam dlaczego myślę inaczej. Gdy do wygrania jest stawka w wysokości 1, 2, 5, czy 10 milionów kolejki są niezauważane gołym okiem. Gdy stawka wzrasta do kilkudziesięciu milionów, nie da się przejść nie zauważywszy punktu lotto. Czy to oznacza, że wysłanie kuponu za 2 zł, którego wygrana może wynieść „jedynie” milion złotych jest nieopłacalne, albo nie cieszyłaby wygranego? A może po prostu gdy jest niższa stawka, to nie ma szumu medialnego i ludzie zapominają, że coś takiego jak totolotek w ogóle istnieje? Nie wiem do końca, ale zapewne ktoś w tej grze pazerności będzie musiał się podzielić z innymi.
Z drugiej zaś strony, czy nigdy nie można zatopić się w marzeniach o luksusowym życiu? O porzuceniu pracy za marne grosze i życiu tak jak się chce i gdzie się chce? Ach. Idę wysłać kupon…