Zapewne każdy słyszał o Tomku Mackiewiczu, który tragicznie zakończył wejście na górę Nanga Parbat, chcąc wejść na nią zimą. Prawdopodobnie leży teraz niedaleko jego szczytu zamarznięty i martwy. Ileż to nie przelało się cudownych słów na jego temat w mediach po tych wydarzeniach. Zmieniał świat, spełniał marzenia, robił to co kochał…
Zdrowy młody człowiek, ojciec trójki dzieci, wyjeżdża na wyprawę zdobycia góry, w których miał 80% szans, że zginie, 10% szans, że uda mu się w razie zagrożenia zejść uchodząc z życiem, 6% szans, że wejdzie na szczyt i tam umrze i na koniec 4% szans, że wejdzie na nią i wróci żywy. – Jeśli to nazywa się bohaterstwem, odwagą i mówi się o takich ludziach, że to dzięki nim zmienia się świat, to chyba coś tu nie gra.
Mam psa. Wyjechanie na kilka dni na wakacje jest dla mnie problemem. Mimo, że ma z kim zostać, że nie dzieje mu się krzywda, trudno byłoby mi go zostawić, a tu ojciec, młody facet, wielki bohater, wypiął dupę na swoje dzieci machając im z okienka samolotu, wiedząc, że może ich nigdy nie zobaczyć, wyjeżdża by zdobyć wielką górę zimą i by zostać nazwanym bohaterem. Dla wielu jest bohaterem, ale martwym.
Myśląc cztero-wymiarowo można powiedzieć. Współczuję rodzinie, dzieciom. To był mąż, ojciec, syn. Dla nich wielka tragedia i gdy czytają tego typu wpisy, są pewnie załamani. Miał też przyajciół, kolegów po fachu, którzy teraz pochylają głowę i uczą się na jego błędach. Są też jego fani, którzy wierzą, że wchodząc na tę górę spełniał swoje marzenia i że to dzięki takim ludziom, ludzkość idzie do przodu. I są tacy jak ja, którzy uważają go za nieodpowiedzialnego człowieka, dla którego liczył się tylko on sam. Jeśli zdobędzie szczyt będą mówić o nim we wszystkich mediach. Będzie kochany, lubiany, szanowany. Zginął, więc jest martwym bohaterem, żona jest wdową, a dzieci są półsierotami…
Dużo w kontekście jego akcji ratunkowej pisze się w internecie. Ludzie zbierali na nią pieniądze, bo koszt wysłania tam dwóch helikopterów i wykwalifikowanych ratowników zapewne był nie mały. Na antenie telewizji Superstacja zrobiono sondę, czy polski rząd powinien zapłacić za akcję ratowniczą czy nie? – 67% uznało, że tak. Ja uważam, że rząd powinien wyłożyć pieniądze na akcję ratowniczą. – Jeśli ratowany przeżyje, powinien za nią zapłacić, a jeśli nie przeżyje, zapłacić powinna rodzina…
Podobno tego typu wyprawy są ważne dla ludzkości, bo odkrywają coś dla nas. Ja dzięki tej wyprawie odkryłem, że jeśli nie zrobię czegoś głupiego, to nikt w służbie zdrowia nie potraktuje mnie poważnie. Gdy moja mama miała nowotwór w ostatecznym stadium, nie przysłano po nią karetki transportowej 10km od szpitala, bo uznali, że sam mogę ją znieść do samochodu, położyć na tylnej kanapie i przywieźć. – Po co służba zdrowia ma tracić pieniądze? A tu nagle, Himalaje, wchodzenie na górę w ekstremalnych warunkach, człowiek proszący się o śmierć, potrzebuje pomocy i nikt się nie zastanawia – pomagać czy nie?…
To oczywiste, że pomagać należy każdemu, bez względu na wszystko. Pieniądze to tylko kolorowe papierki, które mogą służyć do kupowania dóbr, wciągania amfetaminy lub podtarcia dupy. A tu waży się czyjeś życie i zastanawiamy się, czy pomóc czy nie? Nie rozumiem tylko, dlaczego jedni traktowani są jak bohaterowie robiąc coś głupiego, a drudzy traktowani są jak pomioty, starając się przez całe życie żyć zgodnie z normami społecznymi.