„Minister do dymisji”

Zapewne doskonale wiecie, jak wygląda teraz sytuacja pogodowa. Temperatura ujemna, padający deszcz i śnieg oblodzone samochody, które trzeba „drapać” 20 minut, śliskie chodniki i ulice, zerwane linie energetyczne i łamiące się drzewa. Ludzie korzystający z samochodów pytają gdzie są drogowcy? Piesi pytają gdzie są dozorcy? Ci którzy nie mają prądu pytają gdzie jest energetyka? Podróżujący pociągami stojący gdzieś w szczerym polu zastanawiają się, dlaczego nie jadą? Na końcu jest opozycja, która już zbija kapitał polityczny, obwiniając za wszystko ministrów.

Z całym szacunkiem dla wszystkich czytelników tego bloga. Ale jeśli nie jesteś w stanie pojąć, że oblodzone przewody energetyczne są problemem dla prawidłowego funkcjonowania kolei, za które w dodatku oskarżasz ministra transportu, to albo jesteś bezwzględnym krytykiem wszystkiego – bo tak najłatwiej, albo głupcem. W tej chwili oblodzenie jest tak uciążliwe, że nie jestem w stanie przed garażem zerwać nawet cienkiej warstwy śniegu i lodu, a skrobanie samochodu do prawie półgodzinna męczarnia. Kto za to odpowiada, ja czy minister transportu?

Warto trochę zwolnić z zapędami, kto jest winny temu, że pogoda jest taka a nie inna. Pociąg bez prądu nie pojedzie, a my bez kilofa nie zdrapiemy lodu z chodnika. Ktokolwiek by był dziś ministrem transportu, każdemu oberwałoby się za ten paraliż, bo nikt, nawet szanowny pan Kaczyński nie podnieciłby na tyle linii energetycznej kolei, by ją rozgrzać do czerwoności. – Są też tacy, którzy w to wierzą, ale pozostawmy fanatyzm na inną okazję.

Złą i kompromitującą rolę odgrywają sami dziennikarze, którzy krytykują PKP za kilkunastogodzinne opóźnienia pociągów. Rozumiem, że nasza kolej nie jest idealna, że pociągi spóźniają się z powodu deszczu, śniegu, mrozu, a nawet upału. W tym jednak przypadku nie ma powodów do radości i ironicznego śmiechu. Padający deszcz i temperatura lekko poniżej zera to najgorsza możliwa sceneria pogodowa. Oblodzone linie energetyczne, słupy czy gałęzie drzew są kilkukrotnie cięższe niż zwykle, a dodatkowy choćby lekki wiatr powoduje ich zerwanie. Siedząc sobie w ciepłym studio radiowym łatwo jest krytykować wszystko i wszystkich, a gdy jeszcze mówi się to, co chcieliby usłyszeć słuchacze, to już jest bajka.

Niestety. Politycy to kolejni frajerzy, którzy podburzają zwykłych szarych obywateli i uprawiają swoją „degrengoladę”. Wierzą w to, że zmianą ministra transportu osiągną odwilż, a pociągi zaczną kursować zgodnie z rozkładem jazdy. Gdybym więc miał możliwość być premierem Tuskiem, to w przyszłym roku (jeśli wygra wybory), na ministra transportu powołałbym kogoś z klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwość, by zaraz po opóźnieniu pociągu, zdymisjonować go ze stanowiska. Temat ten wkrótce umrze (i bardzo dobrze) śmiercią naturalna tak samo, jak umarł już przetarg na wysokość kar dla pijanych kierowców, padlina przerabiana na kiełbasy, sól przemysłowa w produktach spożywczych, czy choćby bezradność państwa polskiego w zatrzymywaniu w więzieniu najniebezpieczniejszych przestępców…

stat4u