Tydzień temu gdy dwa Polskie kluby, Wisła i Legia grały u siebie pierwszy mecz w Lidze Europy po dwóch miesiącach przerwy, byłem pod wrażeniem poziomu gry. Wiślacy grali w 10 od 25., minuty meczu, a mimo to ich gra wyglądała lepiej niż przeciwnika – Standard Liege. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1. Legia zremisowała u siebie 2:2 ze Sportingiem Lizbona. Tego meczu nie widziałem, ale obejrzałem obszerny skrót i przyznam, że również tu zdziwiony byłem poziomem gry. Oba nasze kluby sportowo spisały się rewelacyjnie. Zawsze po przerwie zimowej poziom piłkarski był na poziomie „0”, lub mniej niż zero.
Mimo bramkowych remisów u siebie, czyli co tu dużo mówić – niekorzystnych wyników, wierzyłem w nasze drużyny. Wydaje się, że w gorszej sytuacji była Legia Warszawa, która aby grać dalej, musiałaby pokonać Sporting przynajmniej jedną bramką lub zremisować 2:2 by była dogrywka. Wisła miała teoretycznie słabszego przeciwnika, który w dodatku przechodzi teraz mały kryzys.
Wisła Kraków wystąpiła w Belgii bardzo zmotywowana. Chciała jak najszybciej strzelić gola, jednak gra nie układała się po myśli piłkarzy z Krakowa. Podobno nic dwa razy się nie zdarza, jednak w tym meczu, podobnie jak w pierwszym między obiema drużynami, piłkarz Krakowskiej Wisły – tyma razem Nunez dostał w 63., minucie czerwoną kartkę. Wiślacy walczyli o awans, jednak możliwości zweryfikowało boisko. Bramki nie padły, a Wisła nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę Standardu.
Legia również zaczęła mecz bardzo ambitnie. Pierwsze 10 minut napierała na bramkę Sportingu Lizbona. Niestety ze zbiegiem czasu piłkarze zaczęli się gubić i popełniać szkolne błędy. Szczególnie widać to było pod własną bramką, gdzie niedokładne podania między obrońcami często kończyły się stratą piłki. Druga połowa, to już zdecydowanie lepsza gra Legionistów. Zdarzało się, że kilka minut przebywali pod bramką Sportingu. Niestety ostatnie minuty przyniosły rozstrzygniecie wyniku na korzyść gospodarzy. Faul, który sędzie znalazł przed polem karnym wyssany był z palca. Wiele takich dziwacznych interwencji sędziego można było zauważyć w tym spotkaniu.
Okazuje się, że wyniki dwumeczów nie przyniosły pomyślnych rezultatów dla polskiej piłki. Po 21 latach po raz kolejny nie znaleźliśmy się dalej niż 1/16 pucharu w Europie. Tym razem jednak do tej fazy pucharowej awansowały dwa Polskie kluby, które przyznać trzeba walczyły dzielnie, jak równy z równym. Zabrakło trochę szczęścia, może i umiejętności. Patrząc jednak na budżety drużyn z Polski oraz z Belgii i Portugalii oraz jakość piłkarzy, to powiem że nie widać było między nimi aż tak dużej różnicy. Trzeba też na niekorzyść naszych klubów uznać długą przerwę zimową, która wybiła nasze „gwiazdy” z piłkarskiego rytmu. Widać jednak postęp i już nabieram nadzieję, na lepszy przyszły sezon.