Nie wiem jak Wy, ale ja zauważyłem w ostatnim czasie coraz większą liczbę wypadków z udziałem pociągów. W zeszłym roku niemal co miesiąc można było usłyszeć w telewizji o kolejnej katastrofie kolejowej. A to pociąg wjechał w budynek stacji, a to wagony się wykolejały. W tym roku jest to chyba pierwszy taki incydent, ale od razu pozostawił po sobie kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych i około 60 rannych w tym kilku ciężko.
Trzeba będzie poczekać na dokładny przebieg wypadku. Jednak nasuwa się pytanie, dlaczego teraz tak często dochodzi do wypadków? Wcześniej o zdarzeniach z udziałem pociągów było słychać tylko wtedy, gdy miało to miejsce na przejeździe kolejowym. Od czasu gdy Ministerstwo Transportu przejął pan Grabarczyk, nadszarpnęło opinią PKP, a teraz mam wrażenie dochodzi do kopania sobie grobu. Czy teraz przyjdzie czas, aby pogrzebać nasze koleje?
Jestem pewien, że coraz większa liczba wypadków spowodowana jest cięciami budżetowymi. Kolej przez lata była niedoinwestowywana, więc teraz trzeba zebrać tego żniwo. Choć czasami wydaje się, że rzeczywiście trwa niewielkie „boom” na remont torów, to jednak tabor po nich jeżdżący ma 30 i więcej lat. W tym wypadku dziwi jednak fakt, dlaczego oba składy jechały jednym torem? Padają pytania, czy zawiodły komputery, czy człowiek. Jakby tego nie rozpatrywać, za komputery również odpowiada człowiek, więc odpowiedź wydaje się być oczywista.
Dziś świadomie nie wybrałbym się pociągiem w podróż. Gdybym jednak z jakiś powodów musiał, to wsiadłbym do ostatniego wagonu. W przypadku zderzenia czołowego, pierwsze wagony zostałyby zmiażdżone, a ostatni mógłby się ewentualnie wykoleić. Teraz zaczynam doceniać to, że pociągi jeżdżą wolno. Gdyby było inaczej moglibyśmy liczyć ofiary w dziesiątkach, a może i setkach.